Gabinet Pomocy Psychologicznej i Psychoterapii
Dorota Bielas Sylwester Bielas

Psychoterapia indywidualna

My kontra reszta świata – przyjaźń jako przeżycie głębokiej wspólnoty.

Fragment rozdziału 4, początek rozmowy z Sylwestrem Bielasem zamieszczony w książce Hanny Rydlewskiej "Po prostu przyjazń"

Zaczęłabym od rozstrzygnięcia odwiecznego dylematu: czy to podobieństwa się przyciągają, czy przeciwieństwa? Jest tyle teorii na ten temat, ilu ekspertów. Jak to wygląda z pańskiego punktu widzenia?

Podobieństwa zbliżają nas do siebie i sprawiają, że czujemy się bezpiecznie z innymi. Dobrze jest mieć osoby, które myślą i przeżywają podobnie do nas. Budzi się wtedy poczucie wspólnoty. Z drugiej strony to, że się różnimy w pewnych kwestiach, ożywia relację, może czynić ją bardziej atrakcyjną. Jednocześnie trudno mi wyobrazić sobie przyjaźń, czy jakikolwiek związek, w którym tylko się różnimy – taka relacja byłaby nie do zniesienia.

Podobieństw szukają na siłę ci, którym brakuje pewności siebie?

Nie. Dla każdego z nas w pewnym stopniu ważne jest doświadczenie wspólnoty. Poza tym, kiedy pracuje się z osobami niepewnymi, którym brakuje wiary w siebie, nierzadko widać odwrotną tendencję. Takie osoby mogą wręcz unikać kontaktu - czują się odmienne, mogą mieć wrażenie, że czegoś im brakuje. Nie wierzą, że jest ktoś podobny do nich, kto potrafiłby jeszcze ich zrozumieć i zaakceptować. Radzą sobie z tym w ten sposób, że się oddalają i próbują zaprzeczać potrzebie nawiązywania relacji.

A czy – zakładając, że przyjaźń jest odpowiedzią na potrzebę bycia rozumianym – można postawić taką tezę, że jeśli ktoś nas rozumie, czy raczej okazuje, że nas rozumie, to automatycznie czujemy z nim bliskość?

To tak nie działa. Bywa, że od pierwszej wymiany słów czujemy się z kimś dobrze, ogóle jeszcze się nie znamy. Bliskość się buduje, trzeba będzie się o nią postarać, chociażby w taki sposób, żebym to nie tylko ja czuł się zrozumiany, ale także druga strona doświadczyła czegoś podobnego w kontakcie ze mną. Musimy dać się poznać, zacząć stopniowo odsłaniać.

Ciężko jest nam odsłonić się emocjonalnie przed drugim człowiekiem?

Powiedziałbym tak - czasami bywa to trudne nawet w bliskiej i zaufanej relacji z przyjacielem. Nie dzieje się więc automatycznie. Jeżeli coś wywołuje w nas trudne emocje, np. wstyd, poczucie winy, zranienia, stajemy się wówczas bardziej wrażliwi na brak zrozumienia, ocenę. Wyobrażam sobie, że zwłaszcza w takich chwilach może być nam trudno się odsłonić. Mam teraz na myśli lęk przed odrzuceniem i ponownym zranieniem. U części osób tego typu obawy mogą być większe, niż u innych i głębiej utrwalone. Bywa tak, że ich źródła odnoszą się do wczesnych relacji z opiekunami.